Miałam wrażenie, że wchodzę do obrazu. Pod niebieskim niebem trawiasta ścieżka wiła się wokół pola usianego stogami siana, z rzędem drzew cyprysowych. Kolorowa mozaika odległego wzgórza składała się ze złotych pól, jasnozielonej winnicy i ciemnego kwadratu drzew oliwnych, podczas gdy samotne wille i małe miasteczko na wzgórzu dopełniały widok. To była idealna toskańska scena, o której zawsze marzyłam. Spacerując po Via Francigena, starożytnym szlaku pielgrzymów z Europy Północnej do Rzymu, codziennie podziwiałam takie krajobrazy.
Tego szczególnego dnia zaczęłam od miasta San Miniato, w którym napełniłam butelkę w fontannie i zaopatrzyłam się w owoce, kanapki i słodkie ciasteczka cantuccini w lokalnych delikatesach. San Miniato, położone jest na skrzyżowaniu Via Francigena z drogą z Florencji do Pizy. Miasto było sceną wielu bitew w średniowieczu, a różni władcy ufortyfikowali go zamkiem i murami. W mieście panowała cisza, gdy wyjrzałam z wieży zegarowej na dolinę Arno, po czym wyruszyłam w drogę, aby odkryć toskańską okolicę.
Skręcając z głównej drogi, dołączyłam do białego żwirowego szlaku, słysząc dźwięk wody w strumieniu oraz śpiew ptaków i świerszczy. Przechodziłam obok przepięknych kamiennych willi z podjazdami wysadzanymi drzewami, winnicami i gajami oliwnymi. Podziwiając widok na doliny i niebiesko - czarne wzgórza na horyzoncie.
San Gimignano jest niezbędnym postojem na trasie. Zdjęcie: Alpineguide / Alamy, Kevin George / Alamy
Później, tego samego dnia przybyłam do miasta Gambassi Terme i wypiłam orzeźwiającą kawę na głównym placu, zanim zwiedziłem ulice i zaułki. Odkryłam wysokie domy z ozdobnymi drzwiami, oknami obramowanymi drewnianymi okiennicami i skrzynkami z kwiatami, a także staromodne lampy uliczne, które oświetlały mi drogę, gdy zapadł zmierzch. W czasach średniowiecznych miasto było popularne ze względu na gorące źródła, a pielgrzymi zatrzymywali się tutaj w długiej podróży, aby dać odpocząć zmęczonym nogom lub napić się leczniczych wód. Współcześni pielgrzymi, tacy jak ja mogą nadal pływać w wodzie lub skorzystać z uzdrowiska.
Następnego dnia szlak zaprowadził mnie do San Gimignano. Czasami ścieżka była wyłożona dzikimi, białymi kwiatami, wśród których tańczyły motyle i ważki. Gdzie indziej chodziłam po zagajnikach ciemnozielonego dębu, kasztanowych lasów i gajów oliwnych. Widziałam znaki ostrzegające mnie o prawdopodobnej obecności jeleni oraz informacje o winnicach, w których mogłabym umówić się na degustację wina Chianti i oliwy z oliwek.
Jednym z moich ulubionych przystanków był Monastero di Bose w Pieve di Cellole, na szczycie wzgórza, ozdobiony polnymi kwiatami i drewnianymi ławki, z których można podziwiać widok na dolinę Elsy. Zauważyłam znak „silenzio”. Jednak, że same widoki wystarczą, aby każdy mógł, choć na chwilę wyciszyć się. Znalazłam romański kościół z 1109 r. oraz mały sklep, w którym przeglądałam ceramikę i przetwory z klasztoru.
Kolejna częśćszlaku poprowadziła mnie przez łąkę wysokiej trawy i kwiatów do głównej drogi do San Gimignano, gdzie ujrzeliśmy słynne średniowieczne wieże na wzgórzu.
Przeszliśmy przez wielką bramę prowadzącą do wąskich uliczek starego miasta, gdzie restauracje i lodziarnie stały wzdłuż mojej drogi do Piazza del Duomo. Sklepy tutaj sprzedają wszystko, od pamiątek po salami. Jednak na szczycie Torre Grossa czekała mnie lepsza uczta, zapierające dech w piersiach krajobrazy, przez które podróżowałam i te, do których jeszcze nie dotarłam na Via Francigena.